Historia rejonu PPN - Wiek XIX

Spis treści

Wiek XIX

Ogólna sytuacja polityczna zmieniła się w 1807 roku po zawarciu pokoju w Tylży i utworzeniu Księstwa Warszawskiego. Administracyjnie rejon ten wówczas znalazł się w województwie podlaskim tegoż Księstwa. Po przegranej w 1812 roku kampanii napoleońskiej w Rosji w 1813 roku ziemie Księstwa Warszawskiego zostają zajęte przez wojska rosyjskie. Na mocy Kongresu Wiedeńskiego w 1814 roku region ten znalazł się pod zaborem rosyjskim i w utworzonym Królestwie Polskim. W 1829 roku w Warszawie odbywa się koronacja cara Rosji Mikołaja I na króla Polski.

W 1818 roku w Sosnowicy przebywa Julian Ursyn Niemcewicz, były adiutant generała Tadeusza Kościuszki. O miłosnym epizodzie swego dowódcy napisał w swoich pamiętnikach.

W listopadzie 1830 roku wybucha powstanie narodowościowe w celu uzyskania niepodległości. Niestety jest przegrane, trwa do września 1831 roku.

Jedynym uczestnikiem z regionu był w tym powstaniu Józef Seweryn Liniewski, późniejszy dziedzic Lejna. Jako młody chłopiec uczeń VI klasy, uciekł w lutym 1831 roku do powstania. Służył w 2 pułku Krakusów Lubelskich (przemianowanym na 9 pułk ułanów) i dosłużył się stopnia podoficerskiego. W dniu 17 września przeszedł pod Borowem do Galicji wraz z 11 korpusem generała G. Ramoriny. Przebywał w obozie koło Rudnika nad Sanem i we wsi Kamień. W grudniu 1831 roku wrócił do domu, skąd przeniósł się do Lejna.

W 1830 roku przez Sosnowicę, po wybuchu powstania listopadowego, uciekając z Polski przejeżdżał Wielki Książę Konstanty, ciągnąc ze sobą uwięzionego byłego majora 4 p. p. Waleriana Łukasiewicza.

Po powstaniu listopadowym władze rosyjskie nasiliły represje w stosunku do Polaków. W 1832 roku car ogłosił „Statut Organiczny", który zastąpił konstytucję Królestwa Polskiego. Wzmogła się rusycyfikacja w instytucjach i w szkołach. Rząd carski dążył do całkowitej odrębności ustrojowej Królestwa Polskiego, co pociągnęło za sobą zmianę podziału administracyjnego i zmianę nazewnictwa terytorialnego. Ukazem z dnia 7 marca 1837 roku dotychczasowe województwa przemianowano na gubernie. Chcąc poza tym jeszcze bardziej upodobnić gubernie w Królestwie pod względem obszarowym do guberni rosyjskich, mocą ukazu z 21 sierpnia 1844 roku z istniejących sześciu guberni Królestwa utworzono trzy większe łącząc po dwie gubernie w jedną. Wtedy to z dwóch guberni; lubelskiej i podlaskiej została utworzona jedna, obejmująca powierzchnie 30 167 km2 gubernia lubelska.

W skład tej drugiej, co do wielkości guberni w Królestwie weszły następujące powiaty: siedlecki, łukowski, lubelski, krasnostawski, hrubieszowski i powiat radzyński ze stolicą w Radzyniu, w skład którego wchodziły opisywane tereny.

W dziewiętnastym wieku następuje wzmożone osadnictwo, powstają nowe osady i rozbudowywane już istniejące: Dominiczyn (1827), Zastawie (1827), Wincencin (1827), Mietułka (1839), Załucze Stare (1839), Załucze Nowe (1864), Rowisko k. Lejna (1880), Jagodno (1882), Lipniak (1884), Zbójno (1884), Nowiny (1886), Sęków (1889), Wielkopole (1893), Zabrodzie (1895), Nasila się również osadnictwo kolonistów niemieckich, powstają nowe wsie zamieszkałe głownie przez nich takie jak: Załucze Nowe czy Michałów - Michelsdorf (1827), Michelsdorf Kolonia czyli Szwaycary (1839).

Wereszczyn w XIX wieku jest własnością Kunickich, Rulikowskich i Eydziattowiczów.

Brus z przyległościami Osmołem i Mietiołką w końcu osiemnastego wieku należące do rodziny Chojeckich i paru innych właścicieli cząstkowych w 1802 roku zostały sprzedane Franciszkowi Kunieckiemu, podkomorzemu chełmskiemu. W rok później dobra te odsprzedał on sędziemu Karolowi Grzymale Dobieckiemu. W 1807 roku Dobiecki postawił cerkiew murowaną. Od sukcesorów Dobieckiego, dzisiejszy właściciel Roch Dołęga Jasieński nabył Bruss w roku 1836. Po uderzeniu pioruna w cerkiew w 1835 roku Jasiński swoim kosztem ją wyremontował i przerobił na kaplicę prywatną. Dla swojej wygody utrzymywał on kapelanów zakonników religii łacińskiej aż do roku1865; odtąd zaś ksiądz Zieliński emeryt, proboszcz włodawskiej parafii religii greckiej, pełnił obowiązki kapelana przy tejże kaplicy, a na obsługę parafialną zjeżdżali się proboszcz religii łacińskiej z Sosnowicy i religii greckokatolickiej z Wołoskiej Woli do roku 1867. W roku tym kaplica ta przeszła pod zawiadywanie rządu. Szkołę elementarną założono w Brusie w 1870 roku.

W Woli Wereszczyńskiej w 1840 roku została zawalona cerkiew unicka. W jej miejsce wybudowano nową, którą ukończono w 1873 roku, a w 1875 przekształcono ukazem carskim na prawosławną.

Parafialnej cerkwi unickiej w Lejnie podlegały wówczas wsie: Lejno. Zawadówka, Łomnica, Zienki, Stary i Nowy Orzechów. W Zienkach istniała już cerkiew filialna. Unitów w okolicach Sosnowicy i Lejna nazywano „kałakutami"

Pieszowola w owym czasie należała do parafii w Brusie.

W 1857 roku do Hańska przeniósł się Jan Dolinowski , były proboszcz unicki z Cycowa, zamiłowany w pszczelarstwie naukowiec, praktyk. Tu kontynuował swoje prace nad nowym ulem. W gospodarce pasiecznej pomagał mu jego syn Szymon, również doskonały pszczelarz. W wyniku ich obserwacji i prac powstał pierwszy w Polsce ul ramowy rozbieralny dostosowany do rodzimych warunków przyrodniczych, otwierany od góry. Napisał wiele artykułów o gospodarce pasiecznej. Jedna z tych prac została nagrodzona w 1859 roku na łowickiej wystawie wielkim medalem srebrnym. Był nagradzany ponad to w 1867 i 1874 roku na wystawach w Warszawie. Po powstaniu styczniowym, kiedy rozpoczęła się rusyfikacja unitów, groziło mu zesłanie na Syberię. Wyrok skazujący na tułaczkę uprzedziła jego śmierć. Zmarł w Hańsku w 1875 roku.

Myśl zrzucenia jarzma carskiego i pierwsze przygotowana do powstania w powiecie radzyńskim rozpoczęły się już pod koniec 1860 roku. Jako pierwsi zainicjowali te działania, skupieni w wąskim kółku ziemianie okręgu włodawskiego. Byli: Bronisław Deskur - właściciel Horostyty, Teodor Jasieński - właściciel Rozwadówki, Krassowski - właściciel Pieszowoli i jego syn Rajmund, Kazimierz Bodanowicz z Nadrybia.

Na początku lat sześćdziesiątych dochodzi do wielu manifestacji patriotyczno - kościelnych. Jedną z ważniejszych były obchody rocznicy zawarcia Unii Polsko Litewskiej w Horodle. W 1861 roku na całym obszarze Królestwa carska administracja wprowadza stan wojenny. Mimo tego w każdym kościele i większości cerkwi unickich dochodziło do patriotycznych manifestacji. W Lejnie unicki proboszcz Aleksander Tonkiel w latach 1860-1875 nie ukrywał swoich patriotycznych i propolskich zachowań. W okresie poprzedzającym wybuch Powstania styczniowego w latach 1861-1862, po każdym nabożeństwie była odśpiewywana przez wszystkich wiernych pieśń „Boże coś Polskę...".

We wrześniu 1861 roku w Sosnowicy odbyła się duża manifestacja religijno - patriotyczna, ze stawianiem dębowych krzyży to upamiętniających. Podobna odbyła się i w Lejnie. Brali w niej udział prawie wszyscy mieszkańcy osady jak i okolicznych wsi i dworów. W dniu 10 października 1861 roku, w związku z narastaniem nastrojów patriotycznych w Królestwie Polskim po śmierci cara Mikołaja I, odbyła się w Horodle wielotysięczna manifestacja ludności różnych stanów i wyznań ze wszystkich ziem dawnej Rzeczypospolitej. zwołana w imię uczczenia 448 rocznicy podpisania Unii Horodelskiej pomiędzy Polską a Litwą. Wojsko rosyjskie miało nie dopuścić do manifestacji, jednak ich generał Aleksander Chruszczow zgodził się na zgromadzenie poza miastem. Z regionu w manifestacji tej brał udział dziedzic Lejna Józef Seweryn Liniewski.

Na początku sierpnia 1862 roku Komitet Centralny mianował Jasieńskiego naczelnikiem cywilnym województwa podlaskiego a Bronisława Deskura jego zastępcą. Od tego momentu zaczęto wszystkich zaprzysiężonych organizować w dziesiątki i setki z dziesiętnikami i setnikami na czele. Organizacja cywilna zaczęła powoli zataczać coraz większe kręgi. W sierpniu 1862 roku utworzono również „Komitet Okręgowy Niewiast" do pobierania dobrowolnych składek pieniężnych na rzecz działań narodowo - wyzwoleńczych oraz pełnienia dodatkowo terenowych punktów szpitalnych. Na ich czele w regionie stanęła Natalia Jasińska z Brusa Starego.

W początkach stycznia 1863 roku na stanowisko naczelnika wojskowego województwa podlaskiego z równoczesnym awansem na pułkownika został mianowany Walenty Lewandowski.

W przeddzień powstania wszystkich komisarzy i naczelników administracji powiatowych uczynił, dowódcami oddziałów powstańczych. Ci z kolei uczynili w podległych okręgach, Jednak nikt nie mianował nowych na miejsce tych, którzy wyruszyli do walki. Tym sposobem na Podlasiu przestała niemal istnieć organizacja, już w pierwszych dniach po wybuchu powstania. W powiecie radzyńskim dopiero w maju naczelnikiem cywilnym mianowany został Franciszek Krassowski właściciel Pieszowoli a jego zastępcą Seweryn Liniewski właściciel Lejna. Bronisława Deskura pozbawił naczelnika wojewódzkiego i awansując do stopnia majora mianował go naczelnikiem wojskowym powiatu radzyńskiego.

W związku z poleceniem Komitetu Centralnego ataku w dniu 22/23 stycznia na wszystkie garnizony wojsk rosyjskich Deskur mianował dowódców oddziałów. Zgodnie z rozkazami Ludwik Krassowski miał zaatakować Włodawę, Rajmund Krassowski i Drewnowski Parczew, zaś Karol Krysiński miał zaatakować załogę w Międzyrzecu. Przystąpiono do ściągania ludzi, zbierania broni palnej i oporządzenia.

W nocy z 22 na 23 stycznia powstanie wybuchło, noc była pochmurna, lecz spokojna, powstańcy wyruszyli do walki. Rajmund Krassowski, którego zadaniem było opanować Parczew wyruszył wraz z Drewnowskim na punkt zborny naznaczony koło karczmy Piotrówka. Miało tam się zebrać stu czterdziestu kilku zaprzysięgłych. Z czego na punkt zborny przyszło o wiele mniej. Gdy podeszli pod miasto słychać było bicie bębnów na trwogę. Nieprzyjaciel został uprzedzony o ataku i szykował się do walki. Uznając atak niemożliwy, zwłaszcza, że wśród sprzysiężonych upadł duch do walki Krassowski wraz z Drewnowskim furmanką załadowaną bronią i innym sprzętem wojennym wyruszył w kierunku Radzynia. Chcieli tam spotkać się z Deskurem. Zapewne byli pewni, że Deskur miasto zajmie, toteż dali się zaskoczyć. Rano 23 stycznia zostali zatrzymani przez żandarmów, a że w wozie znajdowała się broń zostali aresztowani i osadzeni w piwnicach pałacu radzyńskiego. Po krótkim śledztwie na którym Krassowski pomimo bicia nikogo nie wydał, 6 lutego 1863 roku w raz z Drewnowskim rozstrzelani w Radzyniu przy trakcie międzyrzeckim.

Po niepomyślnych dla siebie bitwach w pierwszych dniach powstania, powstańcy udali się za Bug, gdzie po doznanej porażce pod Siemiatyczami posuwali się w głąb Litwy. Na początku marca na teren powiatu radzyńskiego wkroczyły dwa oddziały powstańcze pod dowództwem Lewandowskiego i Borelowskiego - Lelewela.

Oddział Lewandowskiego liczący 300 powstańców dotarł do dworu Jana Nałęcza - Rostworowskiego w Zawadówce. We dworze pomieścili się tylko Lewandowski ze swymi przybocznymi. Reszta powstańców rozlokowała się w stajni, oborze, stodole i w domu folwarcznym. Tam też rozpalili ogniska, które na dworze ciągle gasły. Z chwilą, gdy nadeszły kotły Rostworowski kazał zabić krowę, aby nakarmić powstańców, a ci sami zaczęli gotować krupnik. Powstańcy oddziału Lewandowskiego uzbrojeni byli w połowie w strzelby myśliwskie, w połowie w kosy. Tylko nieliczni mieli karabiny. Wieczorem oznajmiono, że od strony północnej słychać strzały armatnie. Lewandowski rozkazał swoim ludziom być w pogotowiu i wysłał rekonesans. Po pewnym czasie do dworu przybyło kilkunastu konnych z oddziału Lelewela. Powiadomili on Lewandowskiego o bitwie pod Jedlanką, i że oni sami zostali odcięci, w co do końca im nie uwierzono, podejrzewając że uciekli z pola bitwy. Po kilku godzinach do Zawadówki przybył,  liczący 100 koni, oddział konny pod dowództwem Zakrzewskiego. Powiadomił on Lelewela, że Rosjanie nocują w oddalonej o 15 kilometry Sosnowicy. Postanowiono zaatakować nieprzyjaciela w nocy. W deszcz i ogromnym błocie kilkudziesięciu strzelców na furmankach i oddział konny Zakrzewskiego wyruszyło do Sosnowicy. Po krótkiej nocnej utarczce, gdzie nieprzyjaciel stracił 2 zabitych, powstańcy powrócili po kilku godzinach do Zawadówki a nazajutrz ruszyli w kierunku na Włodawę. W potyczce ranny został ks. Brzóska, który opuścił oddział w celu wyleczenia się i przebywał na rekowalescencji we dworze w Lejnie. Po bitwie oddziały rozchodzą się: Borelowskiego przez Lutę (przegrana potyczka) na Lubelszczyznę i w Lasy Janowskie, Lewandowskiego w Lasy Łukowskie. Oddział ten zostaje rozbity pod Różą 24 marca, a Lewandowski dostaje się do niewoli. Jego następcą zostaje na krótko pułkownik Krysiński.

Pułk. Karol Krysiński

Karol Krysiński przyłączył do siebie resztki rozbitego pod Różą oddziału Borelowskiego -oddziału Bardeta i ks. Brzóski, który po wyleczeniu dołączył do oddziału Krysińskiego. Bardet i ks. Brzóska już na stale zostali przy Krysińskim, a ks. Brzóska został kapelanem oddziału Oddział ten liczył 150 strzelców, 50 kosynierów i 30 jeźdźców. Tym sposobem siły Krysińskiego wzrosły do 500 stosunkowo dobrze uzbrojonych i zaprawionych w boju powstańców. W czerwcu 1863 roku Krysiński w okolicy wsi Lipniak wśród lasów i błot pomiędzy Wytycznej, Wolą Wereszczyńską, Pieszowolą i Zienkami założył leśne obozowisko. Miejsce na wybór obozu Krysiński wybrał doskonale. Sam Lipniak, to mała wioseczka, położona jakby na wyspie pomiędzy bagnami, dwie tylko grobelki z mnóstwem mostków do niej prowadzą, a przerwawszy je niepodobna się tam dostać. Stąd wychodzą polskie oddziały na różne partyzanckie akcje przeprowadzane na całej Lubelszczyźnie i Podlasiu. Gościem powstańców był od marca do sierpnia pułk. armii szwajcarskiej L.von Erlach, jako obserwator wojskowy. W obozie przebywa około 1000 powstańców. Prawdopodobnie (różne źródła w oddziale Zielińskiego lub Krysińskiego) jako prosty strzelec był młody Aleksander Głowacki, późniejszy słynny pisarz Bolesław Prus. Pod Białką, w bitwie zostaje ranny i dostaje się do niewoli. Jest więziony w Siedlcach i Lublinie. Po uwolnieniu w 1864 roku podejmuje naukę w klasie szóstej Lubelskiego Liceum.

W tym czasie, pod koniec czerwca 1863 roku przybył na Podlasie Heydenreich - Kruk, decyzją Wydziału Wojny Rządu Narodowego mianowany na pułkownika i jednocześnie naczelnika sił zbrojnych województwa podlaskiego i lubelskiego.

Na początku lipca na terenie powiatu radzyńskiego w rejonie Włodawy, Wereszczyna, Ostrowa i Parczewa znajdowały się oddziały Karola Krysińskiego, Jankowskiego i Zielińskiego. W te rejony z województwa lubelskiego podążył również liczący około 600 ludzi oddział majora Władysława Ruckiego. W rejonie Urszulina i jego okolicy w okresie powstania rozgrywa się kilka bitew i potyczek, jak również przemarszów wojsk powstańczych.

W dniu 3 VII 1863 roku przemaszerował przez Lejno powstańczy oddział żandarmerii narodowej dowodzony przez Zdzisława Łaskiego.

W dniu 7 VII 1863 roku doszło do bitwy pod Urszulinem. Rankiem 7 lipca, do dworu w Lejnie przymaszerowały oddziały powstańcze dowodzone przez Józefa Janowskiego (ps. Szydłowski) i Zielińskiego na odpoczynek. Przybyły one z rejonu Parczewa, który został na początku lipca zajęty przez silne oddziały pościgowe Rosjan. Były to z Radzynia dwie kompanie piechoty, szwadron ułanów, 50 kozaków i dwa działa z asekuracją. Dowodził nimi major Ostachiewicz. Dwór w Lejnie pełnił oficjalnie funkcję stacji pocztowej nr 15, co było kamuflażem dla administracji rosyjskiej. Tak naprawdę był to powstańczy punkt wywiadowczo - sanitarny obsługiwany przez dziedzica Józefa Liniewskiego, weterana powstania listopadowego 1831 roku.

Około 10 rano na stacjonujący powstańcy zostali zaatakowani przez kozaków z piechurami z oddziału majora Ostachiewicza. Rosjanie znaleźli się tu za ściganym innym oddziałem powstańczym ze zgrupowania Karola Krysińskiego. Aby nie zdradzić faktycznej roli jaką pełnił dwór, powstańcy bez boju wycofali się przez wieś do lasu. W tej fazie spotkania z nieprzyjacielem nikt nie został nawet ranny. Powstańcy przemieszczali się leśnymi duktami, a znacznie wolniej za nimi Rosjanie. Chcieli się dostać na trakt pocztowy z Włodawy do Lublina. Między wsią Kozubatą a Urszulinem zostali niespodziewanie zaatakowani przez rosyjską kolumnę pułkownika Szelkinga, składającą się z trzy i pół kompanii piechoty z dwoma działami i pół sotni kozaków, podążającą z Lublina. Jankowski będąc nieprzygotowany do walki nie ryzykował starcia i ostrzeliwując się kierował się do Urszulina. Tu już toczył bitwę powstańczy patrol z oddziału Karola Krysińskiego atakowany przez kolumnę rosyjską goniących powstańców od strony Andrzejowa i Wereszczyna. Bitwa pod Urszulinem toczona była w sposób chaotyczny zarówno przez dowódców carskich, jak i powstańczych. Żadna z walczących stron nie posiadała rozeznania, co do położenia sił własnych i przeciwnika. Nie dążono do rozstrzygnięcia walki. Jeszcze większą dezorganizację wniosło do bitwy przybycie pod Urszulin powstańczego oddziału majora Ruckiego, który przybył tutaj z zamiarem pomocy walczącym powstańcom.

Pod ogniem rosyjskich dział, szykował on atak kosynierów. W tym czasie oddziały Krysińskiego, Janowskiego i Zielińskiego wycofały się z pola bitwy w kierunku północnym, do powstańczego obozu wśród bagien na Lipniaku. Natomiast cały ciężar walki spoczął na oddziale Ruckiego. W dodatku w zasadniczej chwili bitwy Rosjanom przyszły z pomocą posiłki dowodzone przez Ostachiewicza, goniące powstańców od Lejna. Świeże zastępy nieprzyjacielskie uderzyły na prawe skrzydło oddziału Ruckiego. Zatrzymały ich jednak celne strzały powstańców, a nawet zmusiły do chwilowego odwrotu. To pozwoliło polskim trzykrotnie mniejszym oddziałom Ruckiego na wycofanie się z walki i odwrót w kierunku Chełma zasadniczych sił, a części do pobliskiego Świerszczowa (oddział podporucznika Piotra Piotrowskiego). Za głównymi siłami powstańców ruszyły w pogoń oddziały rosyjskie. Zostały one wstrzymane ostrzałem powstańczej kawalerii Zawadzkiego i pozorowanym atakiem kosynierów Witkowskiego ze skraju lasu. To spowodowało, że Rosjanie zatrzymali się w Urszulinie i Andrzejowie. Po przenocowaniu obie ich kolumny (Szelkinga i Ostachiewicza) pomaszerowały najpierw na wschód przez Hańsk i Lutę, a potem na północ, na Brus i Lubień. W Lubieniu oddziały rosyjskie się rozłączyły, Ostachiewicza wróciły do garnizonu w Radzyniu, natomiast Szelkinga poszły do Sławatycz, gdzie ponownie starły się z wojskami powstańczymi Krysińskiego, Jankowskiego i Zielińskiego.

W potyczce pod Urszulinem straty powstańców w ludziach były znaczne; u Jankowskiego 2 zabitych i kilku rannych; u Ruckiego 7 zabitych (nie wiadomo gdzie są pochowani) i 13 rannych. Tych dwóch zabitych od Jankowskiego prawdopodobnie zostało pochowanych pod wspomnianym dębem, o którym opowiadała Pani Grabowska. Rosjanie mieli 15 zabitych i 2 rannych.

Brak współdziałania między oddziałami powstańczymi liczącymi razem ok. 1600 ludzi, a także brak rozeznania sił przeciwnika sprawił, że w bitwie pod Urszulinem powstańcy nie odnieśli zwycięstwa nad wojskami rosyjskimi. Z przebiegu bitwy wynika, że każdy dowódca działał na własną rękę, chcąc ratować własny oddział. Analogiczny brak współdziałania ze strony przeciwnika uchronił powstańców od większych strat.

Okres letni 1863 roku w powiecie radzyńskim charakteryzował się znacznym nasileniem działań powstańczych. Ta pora roku, szczególnie sprzyjała działaniom partyzanckim. Rozległe lasy i błotniste tereny powiatu radzyńskiego dawały poczucie bezpieczeństwa, a ludność wsi, miasteczek i dworów dostarczała żywności, a w razie potrzeby  odzież.

W połowie lipca doszło do koncentracji oddziałów operujących w danej chwili w obwodach: radzyńskim, łukowskim i lubelskim. Na miejsce koncentracji wybrano trudno dostępne ze względy na liczne bagna i torfowiska lasy Puchaczowsko - Łęczyńskie. W wyniku koncentracji w rejonie Skarbiny - Nadrybia - Kaniwoli 20 lipca zostały zebrane cztery silne oddziały powstańcze w sile 1500 ludzi. Koncentracja wojsk powstańczych odbyła się nadzwyczaj sprawnie i skrycie. Kruk, dowiedziawszy się o ścigającym oddział Wierzbickiego nieprzyjacielu, postanowił wciągnąć go w zasadzkę. Zwłaszcza, że okolica wokół 5 jezior; Dratowskim, Nadrybie, Uściwierz, Bikcze i Piaseczno, z licznymi wokół bagien i jedynym traktem drożnym znakomicie, do tego celu się nadawała. Zasadzkę zorganizowano na trakcie pomiędzy lasem a jeziorem Dratowskim, którym to traktem musiał przechodzić nieprzyjaciel kierując się z Parczewa do Łęcznej. Plan przewidywał atak, a następnie zepchnięcie nieprzyjaciela w kierunku jeziora i otaczających ich wkoło bagien. Plan zasadzki polegał na tym, że atak nieprzyjaciela miał być skierowany przeciwko zgrupowaniu Kruka, a stojący nieopodal w Nadrybiu Wierzbicki, miał uderzyć na nieprzyjaciela od tyłu. Jeżeli jednak nieprzyjaciel pierwszy zaatakowałby Wierzbickiego, zgrupowanie Kruka, podążyłoby za nieprzyjacielem, który następnie dostał by się w dwa ognie. Misterny ten plan, już od początku zaczął się łamać, z chwilą, gdy nieprzyjaciel, poinformowany przez szpiega skierował się za oddziałem Wierzbickiego w kierunku Kaniwoli i Nadrybia. Wierzbicki, nie mając żadnej wiadomości od Kruka, wycofywał się zwartą kolumną do wsi Kaniwola. Tutaj w jej opłotkach, dostał silny ogień artyleryjski z bliskiej odległości. Rażona kartaczami piechota wyłamała płoty i rozbiegła się po okolicy. Sam Wierzbicki, ranny kartaczem w nogę został uprowadzony z placu bitwy przez swoją kawalerię dowodzoną przez Politalskiego. W tym czasie 1200 ludzi stało bezczynnie, bo to miała być zasadzka, planowana przez Kruka, a dowódcy nie otrzymali żadnych rozkazów. Ogień kierowany początkowo przeciw oddziałowi Wierzbickiego, nieprzyjaciel zwrócił przeciw stojącej w lesie kawalerii i jednej kompani majora Ruckiego. Kruk w tym czasie z resztą oddziału stał nieczynny, wreszcie ściągnął kawalerię i cofnął się, a następnie pozostawiając walczące oddziały bez rozkazu opuścił pole bitwy i uszedł w stronę Lejna. Cały impet nieprzyjaciel skierował przeciwko kompanii Ruckiego. W tym czasie oddział Krasińskiego nie ruszył się z miejsca oczekując rozkazu i dopiero po odstąpieniu Kruka, wysłał Krasiński kompanię kosynierów pod dowództwem Bardeta na tyły wojsk rosyjskich. Jednak silny ogień nieprzyjaciela zmusił powstańców do wycofania się z placu boju. Bitwa pod Kaniwolą, która miała być łatwym zwycięstwem powstańców zakończyła się dla nich klęską. Powodem tego było nieudolne dowodzenie i nieporozumienia pomiędzy Krukiem, a innymi dowódcami oddziałów, jak również opuszczenie przez tego ostatniego placu bitwy bez przekazania dowództwa, komu innemu. Zabrakło również współdziałania pomiędzy poszczególnymi dowódcami oddziałów powstańczych. Przez co oddziały te kolejno wchodziły do bitwy, nie mając wsparcia innych. Po bitwie oddziały schroniły się w lesie koło Zawadówki, Załucza i Woli Wereszczyńskiej, a następnie, nie ścigane przez nieprzyjaciela, oddziały rozdzieliły się i powędrowały w różnych kierunkach.

W lipcu 1863 na Podlasiu przystąpiono do organizowania powstańczej poczty obywatelskiej. 24 lipca została ustanowiona stacja pocztowa numer 15 w Lejnie. Jej „poczthalterem" został właściciel majątku Lejno Józef Seweryn Liniewski. Miał on za zadanie utrzymywanie łączności z najbliższymi tego typu placówkami. W Kozubacie funkcjonowała stacja pocztowa nr 59, w Pieszowoli nr 10, w Białce nr 62. w Wytycznie nr 58, Sosnowicy nr 61 i w Uścimowie nr 14. Każdy obywatel, który utrzymywał stację pocztową zobowiązany był wiedzieć o każdych ruchach wojsk rosyjskich na podległym mu trenie pomiędzy jego stacją a sąsiednimi. W wypadku pojawienia się takowych wojsk, niezwłocznie meldować najbliższemu urzędnikowi cywilnej administracji powiatowej. O ile obóz powstańczy znajdował się w pobliżu, wszystkie dokładne wiadomości, osobiście przekazywać dowódcy obozującego oddziału. W innym wypadku należało jak najszybciej zawiadomić sąsiednie stacje pocztowe o sile, uzbrojeniu i rodzaju wojsk przechodzących przez terytorium powierzone obserwacji z zaznaczeniem kierunku, w jakim te wojska się przemieszczają. Sąsiednie stacje, po otrzymaniu takiej wiadomości, zobowiązane były niezwłocznie przekazać ja do dalszych stacji pocztowych. Celem uniknięcia pomyłek i nieścisłości danej informacji, informacje te przekazywane były na piśmie z zaznaczoną datą oraz godziną przyjęcia i wysłania tych informacji oraz numerem stacji pocztowej. Tym sposobem cała organizacja powiatu zawsze szybko i dobrze była poinformowana o wszelkich ruchach wojsk nieprzyjacielskich. W wypadku zaniedbania wykonywania tych czynności przez obywatela utrzymującego stację pocztową groziła mu nawet kara śmierci. Stacje pocztowe zobowiązane były również do utrzymywania i udzielania koni pocztowych. Mogli korzystać z nich osoby posiadające odpowiednie zaświadczenia władz wojskowych i cywilnych, urzędnicy cywilni lub wojskowi posiadający odpowiednie nominacje, żołnierze posiadający terminowe urlopy a także kurierki utrzymujące łączność pomiędzy poszczególnymi oddziałami.

Z pocztą powstańczą ściśle współpracowały oddziały żandarmerii narodowej i wywiad powstańczy. Śledziły one wszelkie ruchy wojsk carskich i powiadamiały najbliższe stacje pocztowe. Tak zorganizowana poczta obywatelska, rozmieszczona po dworach i folwarkach działała nadzwyczaj sprawnie. Gdy wieczorem z Radzynia wychodziło wojsko w okolice Włodawy, już w nocy wiedziano o tym w Lejnie, po drugiej stronie ówczesnego, dość rozległego powiatu radzyńskiego.

W tym okresie w powiecie radzyńskim coraz sprawniej zaczęła funkcjonować organizacja cywilna. Latem w okręgu włodawskim został zawiązany Komitet Damski dla zbierania składek. W tym celu cały powiat został podzielony na działy i każda z pań otrzymała szczegółową listę miejscowości z których winna była zbierać składki. W Parczewie obowiązku tego podjęła się aptekarzowa Szczudłowska; we Włodawie żona pisarza sądu pokoju z Malewskich Gumowska; we wsiach i miasteczkach wokół Włodawy: Leonowa Kunicka, Natalia Jasińska z Brusa i Leonora Krassowska z Pieszowoli. W Wisznicach i okolicy składki zbierała właścicielka Sapiechowa, Kępińska; w Opolu - Szlubowska z Opola; w Ostrowie i okolicach wokół Ostrowa Natalia Osiecka z Kolechowic, a gdy ta zrezygnowała Józefa z Bogdanowiczów Liniewska. Panie z Komitetu Damskiego zjeżdżały się co miesiąc w innym miejscu, gdzie już oczekiwali na nich Józef Seweryn Liniewski - zastępca naczelnika cywilnego powiatu radzyńskiego wraz ze swoim pomocnikiem, lekarzem nadwornym Zamojskich z Różanki Surzyckim. Pieniądze były liczone, odbierane a następnie przekazywane naczelnikowi powiatowemu. Zjazdy takie odbyły się u Szlubowskiej w Opolu, u Jasińskiej w Brusie i Kępińskiej w Sapiechowie.

18 sierpnia Liniewski otrzymał wiadomość, że Rosjanie wyszli z Radzynia i kierują się w kierunku na Parczew. Zaraz, też w nocy powiadomił o tym Krysińskiego. Na drugi dzień 19 sierpnia, przyszło do Lejna od Orzechowa trzy roty Moskali dwie armaty z kostromskiego pułku i stanęły na dziedzińcu. Skoro odpoczęli, ruszyli ku Sosnowicy. Za Zienkami tam kozacy idący na czele sformowali się w szóstki, piechota się ścisnęła i poszli ku Górkom. Po jakiej godzinie dały się słyszeć gęste strzały karabinowe, następnie huk dział. Wobec przewagi nieprzyjaciela Krysiński musiał wycofać się do lasu, gdzie pod Rutką doścignęła go sotnia kozaków. Wtedy Krysiński Rozkazał Kamińskiemu, aby tez z 50 jeźdźcami, tak długo powstrzymywał kozaków, aż on z furgonami i piechotą przejdzie przez trzęsawiska i oderwie się od nieprzyjaciela. Manewr ten się powiódł. Krysiński cofnął się ku Lipniakowi i Pieszowoli. Rosjanie poszli na noc pod Mościska.

Po bitwie pod Sosnowicą do Lejna przybył wraz ze swym plutonem żandarmerii Kamiński. Tutaj, po otrzymaniu informacji o bitwie, pomaszerował na plac boju, gdzie zarządził zebranie poległych i ich pochowanie. Zabitych było 14, których zawieziono do kostnicy, następnie pochowano na cmentarzu łacińskim, sosnowickim, w kącie od strony wschodu przy sztachetach będących od drogi, a rowem dzielącym cmentarz stary od nowego. W tym także pochowano zabitych pod Białką z partii Jankowskiego i Zielińskiego. Po bitwie pod Sosnowicą Krysiński skierował się wraz ze swym oddziałem na południe.

W dniu 24 VIII 1863 roku doszło do bitwy połączonych sił powstańczych dowodzonych przez gen. „Kruka" pod Fajsławicami. Bitwa zakończyła się klęską powstańców. Najmniej ucierpiał oddział Krysińskiego, który jako pierwszy przebił się przez kordon wojsk carskich, równocześnie torując drogę pozostałym oddziałom gen. Kruka. Na placu boju pozostało jedynie całkowicie okrążone zgrupowanie Ruckiego i Wagnera.

W dniu 28 VIII doszło do epizodu w Deszczytnie koło Załucza Starego, co opisuje w pamiętnikach Liniewski: „Po bitwie pod Fajsławicami w parę dni, dwóch powstańców przyjechało na Załucze (wieś sąsiednia Lejnowi) i zajechali do gospodarza Zielińskiego, mieszkającego w uroczysku Dyszczytno. Do jego osady prowadzi ze wsi Załucze wąska grobla wśród błot. Tegoż dnia dwa otriady moskiewskie wyprawione z Pieszowoli (gdzie się już osiedliły) szły ku Załuczu, jeden przez Lejno pod dowództwem sztabskapitana Chmołowskiego, a drugi przez Wolę Wereszczyńską. Oba zeszły się w Załuczu. Powstańcy zajechawszy do Zielińskiego zsiedli z koni i weszli do domu, a konie kazali trzymać chłopcu. Moskale spostrzegli konie umontowane po wojskowemu, więc kozacy na groble ku osadzie. Będący w domostwie powstańcy spostrzegli kozaków już przy koniach, więc jeden z nich tylnymi drzwiczkami umknął w ogrody, a drugi odwiódłszy pistolet wprost we drzwi frontowe, w których spotkał się z kozakiem, dał ognia, kozaka postrzelił w nogę. Kozak upadł, a on przez płoty w zarośla łozowe. Piechota nadciągająca, widząc powstańca uciekającego w zarośla, dała za nim kilkanaście strzałów, żaden go jednak nie dosięgnął i przepadł".

Drugim epizodem było zaaresztowanie dziedzica z Zienek Jana Godowskiego w dniu 21 września 1863 roku za wrogie i nieprzychylne stanowisko dla sprawy narodowej i powstańców przez powstańczy oddział Józefa Lenickiego. Areszt polegał na przymusowym jego wcieleniu do powstańczego oddziału na partyzancki wikt i opierunek. Po miesiącu dziedzic opłacił zaległe składki i powrócił do domu.

Na terenie powiatu radzyńskiego przebywał jakiś czas podpułkownik Zieliński z oddziałem własnym, jak i częścią oddziału Jarockiego. W pierwszych dniach września powstańcy staczali szereg bitew. W ostatniej z nich pod Białką koło Sosnowicy wśród kilku rannych, wziętych do niewoli powstańców znajdował się 17 letni, przyszły słynny pisarz Bolesław Prus - Aleksander Głowacki.

Po klęsce pod Fajsławicami, Krysiński z częścią rozbitego oddziału powrócił w lasy parczewsko - włodawskie do swojego obozu na Lipniaku. Tutaj zaczął formować nowy oddział powstańczy, ściągając z okolicy rekruta, pieniądze i zaopatrzenie. Na Lipniaku niejaki Klimaszewski począł formować oddział dla Krysińskiego, w innych miejscach także formowano grupy, które jednak nie posiadały żadnego uzbrojenia. Wkrótce nadciągnęły też ocalałe furgony pod dowództwem kapitana furgonów Lerbasa. ,,W okresie dwóch miesięcy; sierpniu i wrześniu Krysiński stacjonował w dobrze urządzonym obozie na Lipniaku wykonując częste wypady w północne części powiatu radzyńskiego, częściowo bialskiego a nawet lubelskiego między Łęczną, Puchaczowem a Sawinem. Celem tych wypraw było nie tylko ściąganie zaopatrzenia i pieniędzy, ale także pobór rekruta. Taka działalność na tym rozległym terenie odwracała uwagę władz carskich i odciągała wojska od głównego obozowiska. Konne oddziały powstańcze, a nieraz i piechota na furmankach pojawiały się w Wisznicach, Ostrowie i Parczewie". Sami Rosjanie przekonani byli, że Krysiński ma pod swoim dowództwem kilka tysięcy powstańców. Z chwilą pojawienia się w okolicy nieprzyjaciela Krysiński wysyłał niewielkie oddziały jazdy celem sprawdzenia wiarygodności informacji, przy czym dochodziło do licznych potyczek.

W dniu 7 XI 1863 roku odbyła się zwycięska potyczka patrolu oddziału Karola Krysińskiego w Wytycznie z oddziałem kozaków. Opisał ją w swoich pamiętnikach Jan Rostworowski: „7 listopada na wiadomość otrzymaną w obozie w Lipniaku, że oddział kozaków przybył do Wytyczna, wysłał Krysiński kilka oddziałków jazdy, aby z różnych stron zaatakowali Moskali. Jako pierwszy podszedł pod Wytyczno od strony Włodawy Jan Nałęcz Rostworowski ze swoim 15 osobowym oddziałem. Bez strzału sprzątnęli drzemiącego kozaka, który miał pełnić straż, a następnie z wielkim rwetesem wpadli do wsi. Kozacy dosiedli koni i zaczęli uciekać ku dworowi. Gdy jednak spostrzegli, że atakuje ich tylko 15 powstańców, a ich było 50 zawrócili i zaatakowali oddziałek Rostworowskiego. Wobec, ponad trzykrotnej przewagi nieprzyjaciela Rostworowski ze swoimi ludźmi zabarykadował się w stajni obok karczmy i z okien, oraz przez szpary w ścianach zaczęli strzelać do kozaków. Ci naznosili słomy, z zamiarem podpalenia stajni. I pewnie upiekliby żywcem powstańców, gdyby nie nadjechały dwa inne oddziały wysłane przez Krysińskiego. Jeden od strony dworu, drugi od strony cerkwi. Kozacy, widząc nadchodzącą odsiecz, uciekli w kierunku Włodawy.

W listopadzie do obozu na Lipniaku przybył major Etner ze swoim nowo sformowanym, liczącym 300 ludzi oddziałem. Wkrótce do obozu przybyło 200 Litwinów pod dowództwem Bogusława Ejtminowicza. Niebawem, z okolic Turobina powróciło część jazdy wysłanej do Galicji po broń. Oddział został przezbrojony i na nowo zorganizowany. Licząca 900 ludzi piechota została uzbrojona w karabiny z bagnetami i podzielona na dwa bataliony. Dowódcą pierwszego batalionu został Bardet, drugiego, w skład którego weszli głównie Litwini Bogusław Ejtminowicz. Oba bataliony zostały podzielone na trzy kompanie strzelców liczące po 130 - 140 powstańców. Dodatkowo w skład batalionu Bardeta wchodziła, znacznie już wtedy zmieszona i licząca jedynie 50 powstańców kompania kosynierów. Jazdą w sile 130 jeźdźców została uzbrojona w krótkie karabinki, szable i rewolwery, dowództwo nad nią objął kapitan Jan Szumski.

W dniach 15-20 listopada połączone siły powstańcze z Lipniaka dokonały bojowego wypadu.We wszystkich potyczkach odnieśli zwycięstwa: pod Rossoszą (17 XI), Kolanem (18 XI) i Malinówką-Sawinem (20 XI). Zdobyto wiele broni i sprzętu wojskowego. Bitwa pod Sawinem zasłynęła z tego, że po raz pierwszy Polacy od Krysińskiego w walce zastosowali race rozpryskowe (rakiety), tym samym uniemożliwiając atak konnicy.

W dniu 23 listopada doszło do potyczki w Andrzejowie koło Urszulina. Przebieg bitwy został opisany w pamiętniku Jana Rostworowskiego: „Stanęliśmy przed wieczorem w Michelsdorfie. Krysiński polecił mi dojechać z moją komendą do Andrzejowa, gdzie stało kilkadziesiąt koni jazdy, tarnogrodzkiej, aby im zawieźć rozkaz połączenia się z nami jutro rano. Tu dowiedziałem się, że w Wereszczynie stoi jeden nasz pluton, nie wiem, w jakim celu podczas marszu oddzielony. Dojechałem, więc tam, przenocowałem i skoro świt jechałem z nimi do Andrzejowa. Wyprzedzając z mą bandą na kilkadziesiąt kroków pluton, wjeżdżałem właśnie na dziedziniec andrzejowski, gdy z przeciwnej strony wpadli tam kozacy. Tarnogrodzcy byli zupełnie nieprzygotowani, konie rozsiodłane biegały po gościńcu, jeźdźcy uganiali się za nimi, słowem zamęt niesłychany. Kilka moich strzałów z rewolweru było hasłem do jadącego za mną plutonu, aby przyśpieszył kroku. Daliśmy ognia, jeden kozak wpadł w krzaki, jeden nasz był ranny, kozacy uciekli, lecz w parę minut byli z powrotem razem z dragonami. Chwila ta dała jednak czas Tarnogrodcom do uszykowania się. Opuściliśmy Andrzejów i ostrzeliwując się cofali przez las na Zawadówkę i Wolę Wereszczyńską. Do Michelsdorfu już nie można było dostać się. Ze wzgórza, gdzie ruiny starej cerkwi, grzmiały armaty, a liczna jazda spuszczała się ku Urszulinowi".

W grudniu 1863 roku ogólna sytuacja powstańców jest zła po przez brak funduszy na prowadzenie działań bojowych. Brak jest też zebranych środków i materiałów na przetrwanie zimy, na 13 majątków i 6 parafii tylko 4 wywiązały się i to częściowo. Na zimę powstańcy w części są rozlokowani po dworach w Lejnie i Brusie. Część ich przebywa w obozie na Lipniaku. Po powrocie na Podlasie w grudniu 1863 roku Krysiński ponad to dowiedział się, że został zdjęty z dowodzenia, a jego oddział rozformowany. Nie pozostało mu niczego innego, jak wrócić do Galicji i wyjaśnić całą sprawę.

Zima roku 1864 stała się krytycznym momentem dla powstania Silne mrozy i zimno przyczyniło się do odnowienia nie wyleczonych kontuzji i ran. Powstańcom brakowało ciepłej odzieży i gorącej strawy. Wyćwiczona w walkach z powstańcami wojska rosyjskie zastosowały ostry terror wobec dworów i wsi pozbawiając powstańcom jedynego w zimie oparcia. Sterroryzowana przez Rosjan szlachta w tym okresie odmawiała jakiejkolwiek pomocy i schronienia powstańcom.

Rozbite oddziały po bitwie 6 stycznia 1864 roku pod Jedlanką zebrał major Leniecki. Major Poniński natomiast połączył się w Krasnem z Wróblewskim, skąd razem wyruszyli w Lubelskie.

W dniu 19 stycznia oddziałek dowodzony przez Wróblewskiego posuwał się od Tyśmienicy ku Jedlance. Już powstańcy w pobliżu Rudki Korybutowej wyminęli chatę leśnika, gdy ukazała się sotnia kozaków kubańskich pod dowództwem Zankisowa. Tenże, ubrany na biało, powiewał białym proporcem, więc powstańcy wzięli go za księdza jadącego z posługą duchowną. Toteż atak kozaków był nagły i niespodziewany i nim jeszcze zdążono uszykować się w szyku bojowym, już doskoczyli kubańscy. Wróblewski znajdując się najbliżej nieprzyjaciela, dopadnięty przez kozaków, otrzymał dwa cięcia w głowę, potem jedno cięcie w lewe ramie, osunął się z konia, na szczęście ciężko rannego zdołano go unieść z placu i uratować. Zranionego Wróblewskiego przywieziono w nocy do majątku Józefa Liniewskiego w Lejnie, a że nie chciałby o tym był rozgłos, złożono go na folwarku, skąd nocą wyjechał dalej. Obok rannego dowódcy poległo 12 zabitych. Powstańcy gnani na przestrzeni kilku wiorst przez Jedlankę, Sosnowicę i Białkę, powstańcy zupełnie zostali rozproszeni i nieliczni tylko jak Barancewicz, Aramowicz, Kwapiszewski i Ejtminowicz Julian zdołali ujść cało i po kilkunastu dniach tułaczki przeszli granicę galicyjską.

W styczniu 1864 roku Rosjanie zaczęli rąbać przesieki po lasach dla ułatwienia tropienia powstańców. Wyrąbywano szerokie przesieki w głąb lasów, jak również pasy lasu przylegające do dróg i traktów, co miało większą widoczność i perspektywę.

Na początku 1864 roku władze carskie zastosowały dwa szczególnie dotkliwe dla powstanie posunięcia. Był to ukaz o uwłaszczeniu i wprowadzenie amnestii. Spowodowały one, że chłopi masowo zaczęli opuszczać szeregów powstańcze i zniechęcali się do dalszego udziału i wspierania powstania. W lutym 1864 roku powstanie styczniowe ostatecznie upadło, rozpoczął się terror, konfiskaty, sądy, wyroki i zsyłki. W końcu lutego 1864 roku Oddział Karola Krysińskiego likwiduje obóz na Lipniaku i opuszcza ten teren. Cały region zajmują rosyjskie wojska. Władze carskie nasilają swą działalność przez zwiększone represje, zaostrzając prześladowania wszystkich podejrzanych o narodowe pro powstaniowe sympatie.

W dniu 2 marca 1864 roku władze carskie ogłosiły dekret uwłaszczeniowy. W myśl dekretu chłopi otrzymywali bezpłatnie grunta, będące w ich posiadaniu w chwili ogłoszenia dekret, a także ziemię zabraną im po 1846 roku. Zostali jednocześnie zwolnieni z czynszów i powinności na rzecz pana. Właściciel majątku miał natomiast otrzymać wynagrodzenie od państwa.

Wiele majątków uczestników powstania była zadłużona i podupadała. Aby się ratować właściciele odsprzedawali części swoich dóbr. Tak też postąpił i Liniewski dziedzic Lejna, co opisał w swoich pamiętnikach. „Ja naciśnięty interesami zacząłem się starać o jakiś kolonistów, którym by można sprzedaż część ziemi, bo towarzystwo zalegało, a nie było, czym płacić. W pierwszych dniach maja 1865 zgłosili się Niemcy i nabyli u mnie folwark Jagodno, włók piętnaście. W tymże roku, w miesiącu lipcu, przybyli drudzy koloniści i nabyli resztę folwarku Jagodno włók pięć. Pierwszy kontrakt był spisany 3/15 maja 1865 przed regentem powiatu włodawskiego, który do tej czynności na grunt do Lejna zjeżdżał. Jagodno nabyli z budowlami, obsiewami, na prawach wieczystej dzierżawy, zaliczyli na włókę po rubli dwieście i zobowiązali się płacić, co rok wieczyście po złotych polskich cztery z morga. Koloniści obsiedli bez sporu ze strony włościan".

Według sprawowania gubernatora lubelskiego za rok 1863 ludność powiatu radzyńskiego liczyła 122 788 osób, i był to najsłabiej zaludniony powiat w całym Królestwie Polskim, gdyż przypadało tu jedynie 16 osób na 1 kilometr kwadratowy. W całym powiecie dominowała ludność chłopska, z pracy na roli utrzymywała się też ponad połowę ludności miejskiej. Struktura własności ziemskiej była bardzo zróżnicowana. Obok znacznej, bo liczącej jedną trzecią część ludności bezrolnej; czeladzi, wyrobników i komorników rozległe kompleksy dóbr znanych rodów arystokratycznych; Czartoryskich, Zamojskich, Sapiehów, Potockich, które liczyły po kilka, a nawet kilkanaście tysięcy hektarów.

W majątkach liczących po kilka wsi zamieszkiwało kilkanaście rodzin średniozamożnej szlachty. Przeważnie dominowała szlachta drobna mająca w posiadaniu jedną, dwie wsie a także zagonowa i cząstkowa zamieszkująca w szlacheckich zaściankach i gospodarująca na 15-90 morgowych gospodarstwach. Wśród zamieszkałej ludności powiatu radzyńskiego, oprócz Polaków, duży odsetek stanowili Rusini, Żydzi oraz koloniści niemieccy. Co też odzwierciedlało się w mozaice wyznań; oprócz łacinników, 23,5 % stanowili unici, 14% starozakonni i 1,5% ewangelicy.

Rosjanie, zaraz po powstaniu, w latach 1864 - 1970 przeprowadzili pomiary geodezyjne wszystkich gruntów i majątków ziemskich. W 1887 roku zostaje wykonana przez Biuro Wojskowo - Topograficzne Sztabu Generalnego Carskiej Rosji na potrzeby wojska dokładna mapa topograficzna tego terenu i całej Zachodniej Rosji.

W 1867 roku władze rosyjskie zmieniły administracyjnie podział unickiej diecezji chełmskiej. Od tego czasu dekanaty nazywane również „błagoczynija" miały mieć te same granice, co nowopowstałe powiaty „ujezdy", a nazwę Królestwo Polskie carat nazywał oficjalnie „Krajem Priwislianskim". W nowo utworzonym powicie włodawskim władze carskie utworzyły „Błagoczynije Włodawskiego Okruga", czyli dekanat włodawski w skład, którego weszły unickie parafie w Sosnowicy, Lejnie i Brusie.

W 1875 roku nastąpiła kasata unii ukazem carskim. Skasowano wówczas diecezję chełmską i przyłączają ją do prawosławnego arcybiskupstwa warszawskiego, tworząc nową chełmsko - warszawską eparchię prawosławną. Już prawosławne parafie w Sosnowicy i Lejnie, nadal wchodzące w skład błagoczynija włodawskiego, weszły w skład nowo utworzonej diecezji. Parafia w Lejnie pod wezwaniem Uspienija Bożej Matierii - Zaśnięcia NMP obejmowała w swych granicach wsie: Lejno, Komarówkę, Zamłyniec, Zagłębocze. Nowo utworzona parafia w Woli Wereszczyńskiej z cerkwią pod wezwaniem św. Praskiewy miała swoich parafian w Zienkach, Lipniaku i Zbójnie.

Po powstaniu nasiliły się represje władz carskich. Wielu jego uczestników musiała emigrować, a ich majątki poupadały. Rosjanie całkowicie zakazali posługiwania się językiem polskim w urzędach i w szkołach. Jedynym kościołem rzymskokatolickim na całą okolicę był kościół w Wereszczynie.

 

 

  

 

Wereszczyn 1882 r., widok na kościół rzymskokatolicki i główną ulicę osady

Kolejne lata to zajmowanie się miejscowej ludności gospodarką rolniczą i rybacką, drobnym rzemiosłem i przemysłem. (produkcja bryczek w Załuczu Starym). Wybudowano nową publiczną drogę z Włodawy do Piask przez Wytyczno, Urszulin w latach 1899 - 1900 roku.

W 1896 roku w okolicach Wytyczna Rosjanie przeprowadzili wielkie manewry armii carskiej. Dowódcą kierującym nimi był generał gubernator warszawski Josif Romeyko Hurko.