Historia rejonu PPN - Okres wojny i okupacji hitlerowskiej

Spis treści

Okres wojny i okupacji hitlerowskiej

W dniu 1 września nastąpiła agresja wojsk niemieckich na Polskę, rozpoczęła się II wojna światowa. W rejonie tym konkretne działania rozpoczęły się 14 września, kiedy to w Sosnowicy zorganizowano pośredni punkt zborny dowodzony przez generała W. Piekarskiego. Od 16 do 29 września przez rejon ten przemaszerowywały różne polskie oddziały wycofujące się przed nieprzyjacielem. Były to: 1 Dywizja Piechoty Legionów generała W. Kowalskiego, Mazowiecka Brygada Kawalerii pułk. J. Karacza, Grupa Operacyjna „Polesie" generała F. Kleberga i 50 Rezerwowa Dywizja Piechoty „Brzoza". Już 19 września pod Sosnowicą była potyczka Mazowieckiej Brygady Kawalerii dowodzonej przez pułk. J. Karacza z wojskami niemieckimi.

Największą bitwą w tym rejonie w wojnie obronnej 1939 roku była stoczona pod Wytycznem w dniu 30 września i 1 października oddziałów Korpusu Ochrony Pogranicza „Polesie" generała W. Orlika Ruckemana z jednostkami armii czerwonej. Według danych i relacji historycznych bitwa o Wytyczno miała następujący przebieg:

Po przeprawie przez Bug pododdziały ppłk Sulika skoncentrowały się lesie koło Kosynia, gdzie kwaterował sztab dowództwa Korpusu Ochrony Pogranicza. Po zebraniu się całej grupy KOP, liczącej około 3 tysięcy żołnierzy, która w nocy z 29 na 30 września przesunęła się w rejon Kosynia i Wytyczna.

30 września o godzinie 17ºº Grupa KOP w jednej zwartej kolumnie opuściła rejon koncentracji w rejonie Kosynia. Przemarsz wojska odbywał się prawie bez przeszkód. Jedynie batalion „Bereźne'' stanowiący tylną straż kolumny natknął się przy przekraczaniu szosy Chełm - Włodawa w rejonie wsi Osowa na jakiś pododdział sowiecki z dwoma czołgami. Celne strzały z małej odległości armaty 75mm zapaliły dwa czołgi i skutecznie ostudziły zapał do ataku piechoty nieprzyjacielskiej. W ciągu nocy i nad ranem 1 października osiągnięto rejon Wytyczna, otoczony bagnami, wodami jeziora Wytyckiego i niewielkimi lasami. Przecinała go szosa Włodawa - Lublin, na której odbywał się ciągły ruch jednostek sowieckich.

 Przebieg bitwy pod Wytycznem.

Do pierwszych starć doszło już 1 października pomiędzy godziną 1ºº a 2ºº gdy czołowe oddziały zaczęły przekraczać szosę, aby skryć się w lasach na zachód od niej. Oddziały polskie zostały zaatakowane przez kolumnę czołgów sowieckich 36 brygady pancernej od strony Cycowa i Urszulina, które wycofywały się za linię demarkacyjną na Bugu. W pierwszym starciu ogniem działek ppanc. i pojedynczych armat 75mm zniszczono 4 czołgi. Do rana szosę przekroczyła większa część pułku KOP „Sarny", tabory i artyleria. Nad ranem od strony Urszulina rozpoczęła atak sowiecka piechota wsparta czołgami i artylerią. Żołnierze batalionów pułku „Sarny" zajęły pozycje wśród bagien i lasków na wschód od jeziora Wytyckieg, natomiast artyleria usytuowana była w rejonie Wólki Wytyckiej i skutecznie powstrzymywała ataki piechoty nieprzyjacielskiej. Rosjanie dokładnie wiedzieli, jakiego nieprzyjaciela mają przed sobą i jakie jest jego położenie. Nad jednostkami KOP - u krążyły samoloty nieprzyjacielskie i atakowały ich stanowiska bombami i ogniem karabinów maszynowych. Radziecka artyleria w sile czterech baterii również ostrzeliwała nieprzerwanie polskie stanowiska. W odpowiedzi polskie działa nie były dłużne i pomimo ostrzału zmuszającego je do ciągłych zmian stanowisk, powstrzymywała skutecznie kolejne ataki piechoty, niszcząc przy okazji następne dwa czołgi. Niestety, polskim artylerzystom zaczęło brakować amunicji. Ogień ich stawał się coraz rzadszy, strzelali już tylko do dobrze widocznych i rozpoznanych celów.

Generał Orlik - Rückemann, chcąc zyskać na czasie i odwrócić uwagę nieprzyjaciela od szosy, aby przegrupować jak najwięcej polskich oddziałów do lasu na zachód od Wytyczna, przed godziną 9ºº wydał drogą radiową rozkaz do dowódcy batalionu „Polesie", aby ten uderzył na skrzydło przeciwnika, które znajdowało się przed południowym skrajem lasu, na wschód od Wytyczna. Atak miał ubezpieczać batalion „Bereźne". Pomimo potwierdzenia rozkazu uderzenie nie nastąpiło. Zarówno dowódca batalionu „Polesie" ppłk Dyszkiewicz jak i ppłk Jacek Jura bezskutecznie próbowali poderwać swoich żołnierzy do ataku. Zmęczeni i całkowicie wyczerpani nie byli wstanie do dalszej walki. Część z nich zaczęła się poddawać, część w panice porzuciła broń i rozproszyła się po okolicy. Przy oficerach pozostało niewielu, a batalion „Polesie" przestał praktycznie istnieć.

Wobec takiego obrotu sprawy i meldunku ppłk Sulika, że jego żołnierze nie wytrzymają następnego silnego uderzenia wojsk sowieckich, gen. Orlik - Rückemann postanowił zwołać naradę dotyczącą możliwości prowadzenia dalszej walki. W naradzie zwołanej o godzinie 10³º udział wzięli: płk Bittner, ppłk Sulik, mjr Czernik, mjr Gawroński oraz mjr Marcinkiewicz.

Po naradzie z oficerami, wobec beznadziejnej sytuacji bojowej gen Orlik - Rückemann zdecydował, że o godzinie 12 ºº żołnierze zaprzestaną walki i spróbują oderwać się od nieprzyjaciela, kierując się lasy koło Sosnowicy, gdzie nastąpi rozwiązanie wojsk KOP - u oraz rozproszenie pododdziałów i żołnierzy w różnych kierunkach. Do poszczególnych oddziałów walczących bezpośrednio z wrogiem poszły odpowiednie rozkazy. Jednak nie wszystkim udało się przebić przez pierścień wroga. Batalion „Rokitno" maszerujący za głównymi siłami wojsk KOP - u nie zdołał przebić się na drugą stronę szosy i w większości dostał się do niewoli. Natomiast batalion „Bereźne", który po starciu z czołgami nieprzyjacielskimi w rejonie Osowy maszerował jako straż tylna całego zgrupowania, dotarł do szosy znacznie dalej na wschód od Wytyczna w rejon Dominiczyna musiał przez cały dzień odpierać ataki piechoty nieprzyjaciela dowożonej samochodami od strony Dubeczna. Batalion był również atakowany z powietrza. W godzinach popołudniowych wykorzystał chwilowe osłabienia ataków i przedostał się przez szosę. W rejonie Sosnowicy na szosie Włodawa - Parczew stoczył kolejną potyczkę z czołgami sowieckimi, dwa z nich niszcząc. Batalion KOP ,,Bereźne" nie złożył broni. Dołączyły do niego grupy żołnierzy KOP, które nie wykonały rozkazu niszczenia broni i rozproszenia się. Tego rozkazu nie wykonała również bateria armat 75 mm, która z rejonu Wólki Wytyckiej, bezdrożami ,,Durnego Bagna" dotarła w lasy parczewskie, gdzie dołączyła do Samodzielnej Grupy Operacyjnej ,,Polesie".

Po zakończeniu bitwy pod Wytycznem w lesie na południe od Parczewa, przy gen. Orliku - Rückemannie zebrało się około 30 oficerów jego nie istniejącej już grupy. Tutaj zebrani powzięli decyzję o zawiązaniu konspiracyjnej organizacji ,,Tajny KOP" z gen Orlikiem - Rückemannem jako dowódcą. Ustalono hasła i kontakty w Warszawie, do której większość oficerów się udawała i gdzie miano ostatecznie zadecydować o formie organizacyjnej i dalszej działalności.

W ostatniej bitwie Korpusu Ochrony Pogranicza zginęło około 130 żołnierzy polskich. Ze szczególną bezwzględnością wojska sowieckie obeszły się z żołnierzami, którzy trafili do niewoli. Ukazuje to relacja podporucznika rezerwy Józefa Klaudy z 1978 roku

Po boju bolszewicy nakazali ludności zebrać z pól poległych i rannych i pozwozić na plac przed Domem Ludowym. Rannych polecili wnieść do Domu Ludowego, gdzie zamknęli ich na klucz, nie udzielając pomocy lekarskiej. Pozamykali również okiennice, aby nikt nie mógł wydostać się ze środka. Dopiero w poniedziałek 2 października 1939 roku zjechała z Włodawy sowiecka kolumna sanitarna, niby w celu udzielenia rannym pomocy lekarskiej. Oczywiście wszyscy ranni zmarli z upływu krwi. Poległych i zmarłych z ran żołnierzy polskich, obdarto z mundurów, a dokumenty złożono na stos i spalono. Umundurowaniem podzielili się żołnierze sowieccy i miejscowi Ukraińcy. W tej akcji wyróżnił się miejscowy Ukrainiec, Paweł Dyksa ( gdy czasy się zmieniły, to znaczy, gdy dotychczasowi sojusznicy ,, pokłócili się", Paweł Dyksa w 1942 roku został zabrany przez Niemców do Oświęcimia, gdzie poniósł śmierć). Zarówno żołnierze bolszewiccy, jak i miejscowi Ukraińcy mścili się na bezbronnych, wziętych do niewoli, żołnierzy polskich.

Po bitwie grupy pościgowe Armii Czerwonej wyłapały około 300 żołnierzy polskich. Widziano ich 2 października pędzonych pod konwojem w stronę lasów pieszowolskich przez wieś Wielki Łan na wschód. Zostali oni prawdopodobnie wymordowani w lasach włodawskich. Byli wśród nich dowódcy KOP - u płk dypl. Tadeusz Różycki - Kołodziejczyk i ppłk Jacek Jura. Druga kilkudziesięcioosobowa grupa jeńców była prowadzona przez Urszulin, Świerszczów w stronę Trawnik. Zostali oni prawdopodobnie rozstrzelani i pochowani na cmentarzu protestanckim w jednej z wiosek - kolonii niemieckiej na południe od Świerszczowa. Większość zbiorczego batalionu KOP „Polesie" i część batalionu KOP „Rokitno" około 800 żołnierzy którzy nie zdołali przekroczyć szosy dostało się do niewoli i wszelki ślad po nich zaginął.

Epopeja dwutygodniowych walk Grupy Korpusu Ochrony Pogranicza pod dowództwem generała Orlika - Rückemanna dobiegła końca. Z ostatnich informacji, jakie otrzymaliśmy wynika, że ppłk Jacek Jura nie zginął z rąk żołnierzy Armii Czerwonej. Przeżł on wojnę i represje władz komunistycznych. Zmarł i został pochowany w swojej rodzinnej miejscowości Kęty.

W październiku 1939 roku cały teren został zajęty przez wojska niemieckie i rozpoczęła się okupacja niemiecka aż do 23 lipca 1944 roku. Już w pierwszych dniach i miesiącach okupacji Polacy przystąpili do organizacji konspiracyjnych wojskowych placówek „Związku Walki Zbrojnej", później zamienionych na oddziały Armii Krajowej. W latach 1940 - 1944 zorganizowano szereg oddziałów AK, które przez cały okres okupacji działały na tym terenie. Były to Wacława Topolskiego ps. „Kobra", „Marsa", „Jaremy", „Zagłoby", „Lecha Leonarda ps. „Leszek" i innych. Dowódcą AK na powiat włodawski został Józef Milert ps. „Sęp". W latach 1941 - 1943 działała polska konspiracyjna szkoła w Woli Wereszczyńskiej zorganizowana i kierowana przez miejscową nauczycielkę Ludwikę Piekarzównę.

W 1940 roku Niemcy utworzyli getto i obóz pracy dla Żydów w Sosnowicy oraz obóz pracy w Krychowie na Krowim Bagnie na bazie przedwojennego więzienia.

W latach 1941 - 1942 miejscowi Niemcy opuścili ten teren przesiedlając się na żyzne ziemie w Wielkopolsce. Ich gospodarstwa najczęściej zajmowali w porozumieniu z administracją niemiecką Ukraińcy. W czerwcu 1941 roku w rejonie tym nastąpiła koncentracja wojsk hitlerowskich Grupy Armii „Południe" fledmarszałka Greda von Rundstedta przed napaścią na ZSRR w ramach operacji „Barbarossa".

W październiku 1941 roku został zorganizowany 200 osobowy partyzancki oddział pod dowództwem Fiodora Kowalowa z niewielkich, radzieckich oddziałów partyzanckich. W 1942 roku łączy się on z oddziałem Jana Hołody, tworząc nowy oddział Gwardii Ludowej im. Generała Bema, później zmieniając nazwę na Adama Mickiewicza.

W dniu 26 maja 1942 roku Niemcy przeprowadzają pacyfikację wsi Wereszczyn, za domniemaną pomoc mieszkańców partyzantom. W listopadzie tego roku zostają zlikwidowane getta i obozy pracy dla Żydów w Sosnowicy i Krychowie. Żydów wywieziono do obozu zagłady w Sobiborze i obozu koncentracyjnego na Majdanku koło Lublina.

W maju 1943 roku żołnierze grupy AK dowodzonej przez Lecha Leonarda pozyskali koło wsi Sęków na Bagnie Bubnów części niemieckiej rakiety V1 wystrzelonej z poligonu w Dębie. Części te zostały przekazane dalej do konspiracyjnego transportu do Anglii.

W dniu 23 lutego 1944 roku zorganizowano zasadzkę w Załuczu Starym na akowców. Radziecki Oddział Władimira Mojsenki ps. „Wołodia" , wchodzący w skład zgrupowania wywiadowczo - dywersyjnego dowodzonego przez ,,Bohatera ZSRR'' ppłk. Iwana Bonowa ps. ,,Czornyj'' dokonał egzekucji, mordując kapitana Józefa Milerta ps. „Sęp" (komendant obwodu włodawskiego AK; oficer zawodowy 8 pp Legionów w Lublinie, lat 37.), por. Józefa Majewskiego ps. „Jotem" (adiutant komendanta Obwodu włodawskiego: oficer rezerwy, prawnik - adwokat, lat 33) i Józefa Pasonia ps. „Słowik" (dowódca drużyny sztabowej, do wybuchu wojny student uniwersytetu w Poznaniu, lat 25). Opis na podstawie relacji świadków z wydarzenia:

„Kpt. Józef Milert i por. Józef Majewski i kilku innych, udali się w dniu 23 lutego 1944 r. do wsi Załucze Stare, aby przekazać komendę włodawskiego Obwodu AK Mieczysławowi Łabędź - Zatoroskiemu ps. ,,Aleksander'', zgodnie z rozkazem z dnia 20. II 1944 r, wydanym przez Komendanta Okręgu Lubelskiego AK płk Kazimierza Tumidajskiego ps. ,,Marcin''. Oficerom towarzyszyli: st. strz. Józef Pasoń ps. ,,Słowik'' i strz. Marceli Gościniak ps. ,,Biały Kazik''. Spotkanie kpt. ,,Sępa'' z por. Mieczysławem Zatorskim, miało się odbyć w Załuczu Starym w domu Leona Rentflejsch ps. ,,Błyskawica'' - oficera łączności w komendzie Obwodu. O spotkaniu tym był powiadomiony i miał być na nim obecny także por. Bolesław Flisiuk ps. ,,Sławuta'' (późniejszy ,,major Jarema''), a także oficer organizacyjny Inspektoratu AK Chełm. Kap. Józef Milert, por. Józef Majewski i towarzyszący im żołnierze, wyjechali wieczorem ze wsi Sęków koło Wereszczyna. Powoził woźnica. Był nim Zenon Zakrzewski, mieszkaniec Sękowa. Grupa w drodze do Załucza, przejeżdżała trasą Wereszczyn - Zabrodzie - Dębowiec. Przy kapliczce z czerwonej cegły, gdzie zbiegały się drogi z Załucza Nowego i Zawadówki, w pobliżu domu Retflejszów, drogę nagle zajechały im konne sanie, a zza przydrożnych drzew wybiegło kilkunastu dobrze uzbrojonych ludzi. Grupa akowców została oślepiona światłem latarek elektrycznych i sterroryzowana bronią automatyczną. Akowcy posiadali przy tylko broń krótką. Kpt. Milert zorientowawszy się, że napastnikami są Sowieci, wezwał swoich podkomendnych do zachowania spokoju i wyjaśnienia zajścia. Na nic zdały się wyjaśnienia: zostali brutalnie rozbrojeni, zaprowadzeni do budynków i tam - po sprawdzeniu tożsamości, zamordowani.

Komendanta Obwodu - kpt. Józefa Milerta, strzałem z pistoletu w usta zabił sam ,,Wołodia'' - dowodzący grupą zbirów. Józefa Pasonia zabił ,,Barabasz''. Szeregowy Marceli Gościniak ocalał, prawdopodobnie dlatego, że jego rysopis nie zgadzał się z rysopisem posiadanym przez morderców, jak również dlatego, że był pracownikiem parowozowni PKP w Chełmie, a zamachowcy byli zainteresowani dywersją na kolei. Do por. Józefa Majewskiego, strzelał celując w piersi z karabinu ,,dziesiątki'' - Sowiet o ps. ,,Andrej'' Żyjącego jeszcze Józefa Majewskiego, dobił strzałem z pistoletu, dowódca grupy - ,,Wołodia''.

Po morderstwie, banda ,,Wołodii'' przeniosła się do kolonii Bartoszycha i zatrzymała się w zabudowaniach Romana Honorego. Tam suto raczyli się samogonem. Marcelego Gościniaka rozebrali z ubrania wierzchniego, zdjęli mu buty. Brak ubrania i butów miał być gwarancją, że im nie ucieknie - prawie nago i boso. Korzystając z tego, że sowieccy bandyci byli już mocno pijani, Gościniak skorzystał z chwili nieuwagi pilnującego go wartownika i skoczył do drzwi. Boso przebiegł polami kilka kilometrów. Dotarł do kolonii Sęków i skierował się do domu Karoliny i Romana Panasiuków, u których stale kwaterował kpt. ,,Sęp''. Tam Gościniak poinformował gospodarzy o zaistniałym zajściu.

Do dziś żyje jeszcze dwoje naocznych świadków tej zbrodni. Z grupy morderców ustalono nazwisko zasadzki - Henryka Soborskiego, ze wsi Wólka Tarnowska.

Zamach był starannie przygotowany. Banda ,,Wołodii'' musiała być powiadomiona o miejscu i godzinie odprawy w Załuczu Starym. Oddział ,,Wołodii'' o godz. 19 przyjechał do Załucza Starego od strony Lejna, na trzech saniach konnych. Dwoje sań zostawili w zagajniku. Trzecie sanie stały przy drodze, aby na dany znak zatarasować drogę jadącym. Oczekiwanie na przyjazd grupy akowców, trwało około półtorej godziny".

Kolejnym wydarzeniem była pomyłkowa bitwa w dniu 12 marca 1944 pomiędzy oddziałami partyzanckimi. Na wieść o planowanej przez Niemców pacyfikacji Załucza placówka AK „Nadbużanki" pod dowództwem por. Leona Rentflejsch „Błyskawica" z placówki w Załuczu zorganizowała zasadzkę na Niemców. Jednak w nocy doszło do bitwy z oddziałem partyzanckim generała Sidora Kołpaka, który przybył do Załucza, a Polscy partyzanci wzięli ich za Niemców. W ataku brali udział: Jan Krystman „Żydek", Jan Szymczyk „Mały Janek" z Dubeczna, Edward Kotowski z Dubeczna, Kazimierz Jakubowski z Dubeczna, Leszek Jarosz „Leszek" z Dubeczna, Stanisław Kozłowski z Załucza, Zbigniew Majewski z Załucza, Henryk Pasikowski „Vis", Stanisław Pasikowski „Tygrys". Pierwszych siedmiu zginęło na placu boju, a por. Rentflejsch został ciężko ranny.

W dniu 25 kwietnia 1944 roku w Urszulinie grupa mieszkańców została ostrzelana przez uciekające z Włodawy jednostki niemieckie. Wjeżdżający szosą do Urszulina z Włodawy oddziały żandarmerii hitlerowskiej i nacjonalistów ukraińskich natknęły się na kilkudziesięciu ludzi wybierających ziemniaki z kontygentowych magazynów. Niemcy otworzyli ogień z broni. W wyniku strzelaniny zginęło 30 osób.

W maju 1944 roku za frontu przybyły na te tereny silne ugrupowania partyzanckie radzieckie i polskie, przemieszczające się na Lubelszczyznę. W dniu 31 maja 1944 roku w okolicy Woli Wereszczyńskiej miała miejsce zwycięska potyczka oddziału Łącznikowego Batalionów Chłopskich dowodzonych przez Edwarda Dudę ps. „Konarski" z patrolem niemieckim. Natomiast 17 czerwca 1944 roku kilka oddziałów partyzanckich stoczyło całodzienny ciężki bój w Woli Wereszczyńskiej z przeważającymi siłami niemieckimi biorącymi udział w akcji „Vagabund - Meigewitter". W bitwie wzięły udział: oddziały partyzanckie radzieckie Baranowskiego i Banowa, „Czornego", polskie z grupy Armii Ludowej „Grzegorza" i grupy Armii Krajowej „Marsa". W czerwcu doszło również do zwycięskich potyczek oddziału AK majora Romualda Kompfa z Niemcami pod Pieszowolą i Wołoskowolą.

W dniu 23 lipca 1944 roku rejon ten zostaje całkowicie wyzwolony spod okupacji hitlerowskiej przez oddziały radzieckie 11 Korpusu pancernego i 2 Korpusu Kawaleryjskiego Gwardii. Front przesuwa się na zachód poza rejon. Od 22 lipca 1944 roku na ziemiach wyzwolonych władzę objął Polski Rząd Ludowy (PKWN), organizował swoją administrację i przeprowadzał reformy rolno-gospodarcze.